sobota, 27 października 2012

- 00. "Czyli nie jesteś sama" -



          Nie chciałam tam iść tak bardzo, że nawet nie potrafię tego wyrazić słowami. Moja siostra dobrze wiedziała, że nienawidzę takich miejsc. Wiedziała, ale i tak nalegała. Robiła to tak długo, że w końcu się poddałam. Chciałam świętego spokoju, odpoczynku. No bo przecież przede wszystkim po to wyjeżdża się na wakacje, czyż się mylę? Nie sądzę, ale ta mała, nieposkromiona i pełna energii blondyneczka wolała zaszaleć. Z resztą jak zawsze. Zdążyłam się przyzwyczaić. Chyba. Sama nie wiedziałam, czemu zawsze jej ulegałam, czemu nigdy nie odmówiłam. Myślę, że za bardzo ją kochałam, a do tego, w jakimś stopniu, teraz byłam za nią odpowiedzialna. Byłyśmy same, bez rodziców, bez starszych braci. Cieszyłam się z tego jak mała dziewczynka, ale euforia Layli była nie do opisania. Zawsze powtarzała, że w domu czuła się jak pies na uwięzi. Nie do końca ją rozumiałam. Ja bardzo lubiłam przebywać w swoim pokoju, zatopić się w ulubionej książce, w tym samym czasie przegryzając jakieś ciasteczka i popijając to wszystko ciepłym kakao lub owocową herbatą. Czasem także zastanawiałam się jak to możliwe, że dwa tak odmienne charaktery jak mój i mojej młodszej siostry mogą być w jednej rodzinie. Często rozmyślałam jakim cudem się dogadujemy i jak to wszystko się potoczyło, że się jeszcze nie pozabijałyśmy. Nie oszukujmy się... w każdym rodzeństwie, nawet ciotecznym zdarzają się kłótnie. U nas było ich mało, ale jak już się zdarzały... po prostu ujmę to tak. Nikt nie chciałby oglądać tego chaosu, który przy tym powstaje. Tym razem było podobnie. Miałam ochotę udusić blondynkę jednym spojrzeniem i gdyby kiedykolwiek zdarzyło się tak, że spojrzenie mogłoby zabić, to właśnie byłby taki moment. Layla kucała tuż obok mojej walizki i wyrzucała z niej wszystkie moje rzeczy. Byłam wściekła, miałam ochotę rozszarpać ją na strzępy. Nie po to siedziałam tyle czasu, aby wyprasować te ubrania, aby teraz moja siostra doszczętnie zniszczyła owoc mojej pracy. Nie wiem czemu, ale jednak się nie odezwałam. Nie mogłam jej zepsuć tego cudownego humoru. Była taka szczęśliwa. Westchnęłam głośno, oparłam łokcie na kolanach, a na dłoniach brodę i przyglądałam się poczynaniom dziewczyny.
     - Czy ty nie masz jakichś sukienek, babochłopie?
     - Mam laluniu, ale one nie są tak wyuzdane jak twoje. Dlatego też myślę, że przez to nie możesz żadnej znaleźć - skwitowałam jej pytanie, a ta wybałuszyła na mnie oczy i zrobiła obrażoną minę. Lubiłam się z nią drażnić. Zawsze wychodziłam zwycięsko. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, a Layla zrezygnowała z dalszej dyskusji. Zdziwiło mnie to, ale także się nie odezwałam. Widząc, jak młodsza Paradise wyrzuca moje ulubione sukienki na ziemię, nie wytrzymałam. Podeszłam do niej, podniosłam ją z podłogi i odepchnęłam lekko od swojej walizki. Zaczęłam wszystko pakować i zostawiłam jedną z ślicznych, delikatnych, skromnych sukienek w odcieniach jasnej zieleni i bzowego fioletu.
     - Żartujesz? - zapytała Layla, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i patrząc na mnie uważnie.
     - Nie i nie mam zamiaru iść w niczym innym. Albo ta sukienka, albo nie idę i zostajemy w domu - przewróciła teatralnie oczami, westchnęła i wzniosła ręce ku górze po czym skierowała się do swojej sypialni. Usłyszałam jedynie trzask zamykanych drzwi i westchnęłam. Czasem miałam jej serdecznie dosyć, ale była moją jedyną siostrą, do tego młodszą i kochałam ją najmocniej ze swojego rodzeństwa. W sumie nie lubiłam być najmłodsza. Zawsze mnie to dręczyło, a przede wszystkim dokuczali mi bracia - Damien i Cameron.
      - Chelsea, ale ruszaj się. Za chwilę mamy autobus! - usłyszałam swoją siostrę i popędziłam do łazienki.
          Wyszłam z ubikacji już gotowa. Moim zdaniem wyglądałam dobrze, co miało oznaczać nic wyzywającego. Nie lubiłam, kiedy się na mnie patrzono. W sumie to nie cierpiałam. Byłam bardzo nieśmiałą i wstydliwą dwudziestotrzylatką. Wzięłam do ręki małą torebkę i założyłam na stopy czarne szpilki. Wtedy z pokoju wyszła Layla. Kolejny raz, już od wielu lat, rozdziawiłam usta, patrząc na jej seksowną sukienkę, która zasłaniała to, co niby powinna, ale jeśli chodzi o mnie i tak zasłaniała za mało. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że moja siostra wyglądała nieziemsko. Miała piękne, długie blond włosy, teraz ułożone w loki. Zgrabne, długie nogi, za które nie jedna dała by wszystko. Umalowała oczy oraz przejechała usta błyszczykiem. To jedyne chyba odziedziczyła po mnie - nie lubiła się malować - wolała naturalną urodę. Przy niej wyglądałam jakbym szła po prostu na spacer, ale było mi z tym dobrze. Cała uwaga innych będzie zwrócona właśnie na Laylę, a nie na mnie, co bardzo mi odpowiadało.
     - Dobra. Muszę przyznać, że naprawdę ślicznie ci w tej sukience - powiedziała moja młodsza siostra, a ja zachichotałam. Wzięłam ją pod rękę i uśmiechnęłam się szeroko.
    - Chodźmy już do tego klubu, zanim się rozmyślę - oznajmiłam, a młodsza Paradise wyszczerzyła się.


          Jazda autobusem zajęła nam niecałe dwadzieścia minut. Doszłyśmy właśnie pod drzwi klubu. Nie sposób było go przeoczyć, ponieważ nad górną futryną wisiał ogromny różowo-żółty neon z nazwą tej dyskoteki. "Heaven" - jakież to głupie. Jak można tańcząc i upijając się być w niebie? Nie rozumiałam tego ani trochę, ale moja siostra tak rwała się do tańca, że gdybym nie podtrzymała się jej ramienia, pewnie bym upadła. Jak ona mnie czasem denerwowała. Puściłam jej rękę, a ona zostawiła mi swoją torebkę, ucałowała mnie w policzek i pobiegła w stronę, tańczącego tłumu. Przewróciłam oczami i kątem oka spostrzegłam barek. Trochę zła, trochę zrezygnowana swoją słabością poszłam w tym kierunku. Wiedziałam, że nie będę się dobrze bawić, ale mimo wszystko i tak się zgodziłam tutaj przyjść. Moje czyny nie zawsze jednak chodzą w parze z rozumem, a przede wszystkim jeśli chodzi o Laylę. Z głośnym westchnięciem usiadłam na wysokim krzesełku w kształcie kieliszka do szampana obłożonego czerwonym materiałem oraz z dziurą, aby można było na tym meblu siedzieć. W sumie podobał mi się pomysł z tymi krzesełkami, były bardzo oryginalne, a do tego ta czerwona poduszka przypominała ciecz, która jakby wypełniała ten fotelo-kieliszek. Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam w stronę barmana. Chłopak spoglądał na mnie z nieodgadnionym dla mnie wyrazem twarzy. Podniosłam jedną brew do góry, ale po chwili stwierdziłam, że to zignoruję i poprosiłam o najmocniejszego drinka, jakiego posiadali w sprzedaży. Skoro nie bawiłam się dobrze, musiałam jak odreagować, więc postanowiłam się troszeczkę upić. Sama nie wiem dlaczego. Zwykle nie robię takich rzeczy, ale akurat dzisiaj miałam na to ochotę. Chłopak z szerokim uśmiechem, choć z dziwnym spojrzeniem podał mi szklankę. Patrzyłam na niego podejrzliwie, ale kiedy poszedł do innego klienta po prostu sobie darowałam i zaczęłam powoli sączyć napój alkoholowy. Odłożyłam naczynie na blat i poczułam jak ktoś siada tuż obok mnie. Myślałam, że to Layla, więc ani trochę się nie przejęłam, ale kiedy odwróciłam się w stronę mojego towarzysza, był to mężczyzna. Do tego przystojny mężczyzna. Jego kilkudniowy zarost był jego atutem. Jak nie lubię mężczyzn z zarostem, ten wyglądał naprawdę dobrze. Po prostu mi się spodobał i nie było tutaj nic innego do gadania. Mimo wszystko na chwilę zamarłam, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Był ciemnym blondynem, ale niektóre pasemka mieniły się na rudozłoty kolor. Uśmiechnęłam się mimowolnie, ale zaraz po chwili spuściłam głowę i  upiłam swojego drinka.
          - Co taka śliczna dziewczyna robi sama w klubie, o tej porze? - usłyszałam pytanie nieznajomego i po moim ciele przeszły ciarki. Miał angielski akcent. Do razu to rozpoznałam. Uwielbiałam uczyć się języków, a do tego chyba nie znałam osoby, która nie odróżniłaby Anglika od innego cudzoziemca. Byłam jednak pewna, że to pytanie nie było zadane akurat mnie. Przy barze siedzi jeszcze wiele pięknych, samotnych dziewcząt, a ona nie czuła się śliczna. Usłyszałam jak nieznajomy przesuwa krzesło jeszcze bliżej mnie. Poczułam się nieswojo. Zaczęło robić mi się gorąco i tylko marzyłam o tym, aby na policzki nie wyszedł mi rumieniec. - Widzę bardzo nieśmiała - kątem dostrzegłam jego łobuzerski, ale jakże seksowny i pociągający uśmiech. Zadrżałam na całym ciele. - Mason Kennedy - powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń. Nie miałam ochoty odpowiadać, ale byłam na takie okropne zachowanie zbyt kulturalna i taktowna. Ujęłam rękę ciemnego blondyna i odwzajemniłam uśmiech, choć dość niepewnie.
     - Chelsea Paradise.
     - Bardzo ładne imię, Chelsea. Podoba mi się - powiedział i wyszczerzył się. Jego akcent był tak mocny, że słuchałam go z zachwytem i z zafascynowaniem.
     - Bez przesady. Imię jak imię, nic nadzwyczajnego.
     - Uwierz, że ja nie mówię słów na wiatr. Kiedy już mówię pięknej dziewczynie komplement, to dlatego, że tak jest, a nie dlatego, że chciałbym ci zaimponować albo cię poderwać - powiedział z poważną miną. Słuchałam tego bardzo uważnie. Jego szczere, niebieskie oczy oraz uśmiech hipnotyzowały. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, co dosyć rzadko mi się zdarzało. Wiedziałam dlaczego tak jest, ale nie chciałam tego przyznać przed samą sobą. Po prostu nie potrafiłam. Taka była już moja natura. Kiedy między mną a Masonem powstała trochę krępująca cisza, poczułam jak ktoś zarzuca mi ręce na szyję i całuje w policzek. Wiedziałam, że to Layla, zanim jeszcze przysiadła się po mojej lewej. Uśmiechnęła się do barmana, a ten zostawił innych klientów i podszedł do niej. Poprosiła o drinka, chłopak natychmiast go wykonał, a ta jak gdyby nigdy nic posłała mu buziaka i odwróciła się w naszą stronę. Widziałam jej wzrok. Już wiedziałam, że ten Brytyjczyk spodobał jej się tak samo, jak i mnie. Nie był piękny, ale miał coś w sobie. Przyciągał wzrok. Sprawiał, że kobiety chciały z nim rozmawiać. Niektóre robiły może jeszcze więcej, ale ja i Layla nie należałyśmy do jednej z tych grup. Dziewczyna upiła łyk alkoholu i uśmiechnęła się kokieteryjnie do swojej nowej zdobyczy, jak miałam zwyczaju mówić na mężczyzn, których udało jej się poderwać. Westchnęłam i odsunęłam się delikatnie, aby mogli swobodnie na siebie patrzeć.
     - Mason, to moja młodsza siostra - Layla - powiedziałam, a oni, nie spuszczając z siebie wzroku podali sobie ręce.
     - Czyli nie jesteś sama - powiedział do mnie, jednakże nadal patrząc na blondynkę. Uśmiechnęłam się krzywo.
     - Nie, nawet nie miałam okazji ci odpowiedzieć - powiedziałam, a ten spojrzał na mnie i puścił mi oczko.
     - Nic się nie stało. Mamy dużo czasu na pogaduchy - powiedział Mason, ani razu, nie zerkając na Laylę.
     - Twój akcent jest niesamowity - powiedziała moja siostra. Od razu się uśmiechnęłam. Miała rację. Kiedy mówił, chciało się go słuchać ciągle, a kiedy przestawał czuło się delikatny niedosyt. Po chwili usłyszałyśmy jego szczery śmiech. Dziewczyna odstawiła nasze drinki na razie na bok i zajęłyśmy się rozmową z nowo poznanym Brytyjczykiem.


          Nawet nie wiem ile z Masonem przesiedziałyśmy i rozmawialiśmy, ale po jakimś czasie Laylę zaczęła boleć głowa, potem brzuch. A nie wypiłyśmy dużo, bo po dwa drinki, a znając jej możliwości to było bardzo dziwne. Przeprosiłam Kennedy'ego i wzięłam blondynkę pod rękę. Ledwo szła. Przestraszyłam się i dopiero wtedy zobaczyłam jej twarz. Była blada, wręcz śnieżnobiała, a pod oczami zrobiły się sińce. Jakiś nieznajomy nam chłopak zobaczył okropny stan mojej siostry i z uprzejmości pomógł mi z nią wyjść z tego klubu. Podziękowałam mu, uśmiechając się szeroko i odwróciłam się, idąc w stronę ławki, która mieściła się po drugiej stronie ulicy, w parku. Widziałam, że dziewczyna niknie mi w oczach i co było najdziwniejsze po chwili i ja zaczęłam odczuwać ból głowy. Nim się spostrzegłam młodsza Paradise osunęła mi się w ramionach, a ja byłam tym tak zaskoczona, że nie zdołałam jej utrzymać, co poskutkowało tym, że położyłam ją na ziemi. Ukucnęłam przed nią i zaczęłam ją ocucać, ale na nic się to zdało. Wyjęłam z torebki telefon z zamiarem zadzwonienia po karetkę, ale kiedy chciałam wybrać numer ekran, ręka i telefon zaczęły mi się rozdwajać. Zdziwiona usiadłam na chodniku i spróbowałam jeszcze raz, ale wtedy nie widziałam już nic. Do tego przyszły mdłości. Spojrzałam przed siebie, ponieważ poblask jaskrawego neonu, podrażniał mi oczy i jak przez mgłę dostrzegłam jak ktoś zbliża się w naszą stronę. Chciałam powiedzieć jeszcze pomocy, ale wtedy straciłam kontakt z rzeczywistością. Wszędzie zapadła ciemność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz